www.eprace.edu.pl » pidzama-porno » Buntownik i jego świat » Bohater. Przestrzeń. Społeczeństwo

Bohater. Przestrzeń. Społeczeństwo

Wygląda to jak film o końcu świata

Niewprawny lub nie dość uważny czytelnik czy słuchacz mógłby odnieść wrażenie, że piosenki Krzysztofa Grabowskiego posiadają wielu, całkowicie od siebie różnych bohaterów. Zbuntowani kontestatorzy mieszczańskiego systemu wartości, namiętni kochankowie, przedstawiciele społecznych nizin, kryminaliści, politycy - wszystkich ich odnajdujemy wszak w poetyckim kosmosie Grabażowych tekstów. Jednak w rzeczywistości prawdziwym i jedynym zarazem bohaterem utworów wokalisty Pidżamy Porno jest on sam. Albowiem to jego prywatny, wewnętrzny świat, jego ideały, wierzenia i przekonania kształtują wymowę każdego słowa tych piosenek. Sposób myślenia artysty, jego przeświadczenia o tym, co dobre, a co złe, jego nadzieje i rozczarowania stanowią więc pryzmat, przez który należy przyglądać się wszystkim napisanym przezeń tekstom. Bo przemawiając ustami nastoletniego zbrodniarza lub zaślepionego nienawiścią rasisty, nie pozostawia nam twórca cienia wątpliwości, że jest to tylko momentalna przemiana, swego rodzaju poetycka transgresja, chwilowe podwojenie własnej osobowości lub zastąpienie jej cudzą, służące uwyraźnieniu i unaocznieniu, a zatem możliwie uplastycznionej manifestacji pewnych postaw, zachowań oraz ich motywacji. A kiedy opowiada Grabowski o rewolucjach i przełomach, kiedy portretuje prostytutki czy przestępców, gdy wspomina o finansistach, politykach oraz księżach, to wiemy, zawsze wiemy, że zwraca się do nas właśnie on. Mając cały czas w pamięci precyzyjnie i jednoznacznie określony światopogląd artysty, potrafimy bezbłędnie określić kiedy prezentowana postawa, stanowisko, postać wreszcie, posiada jego aprobatę, kiedy zaś autorską intencją bywa ich potępienie czy wykpienie. Piosenki Grabaża są bowiem mocno introspektywne, skupione na prezentacji jego własnej ideologii, intymnego systemu filozoficznego. To - mimo całego swojego problemowego uniwersalizmu, tematycznej zachłanności i wszechstronności, mimo nieograniczonej zatem łapczywości na świat - piosenki bardzo osobiste, uprywatnione, osadzone silnie w wewnętrznych przeżyciach twórcy i tym, co je wywołało - życiowych faktach. I choć metoda to w oglądzie poezji bardzo kontrowersyjna i nie zawsze właściwa - tym razem poszukiwanie lirycznych ekwiwalentów biografii artysty w jego twórczości, wydaje się merytorycznie usprawiedliwione i zasadne. Rzecz jasna wciąż niezmiernie istotne będzie tu dostrzeżenie przepaści, jaka dzieli postawę absolutyzującą wartość wszystkich wydarzeń z życia twórcy, przyznającą im a u t o n o m i c z n e znaczenie46, a działaniami analitycznymi o charakterze selektywnym i f u n k c j o n a l i z u j ą c y m fakty biograficzne, uwzględniającymi więc ich powiązania i relacje z dziełem literackim. Będąc świadomym następstw wskazanych tu dróg interpretacyjnych i respektując wynikającą z powyższego zestawienia dyrektywę badawczą, z całą odpowiedzialnością uznać można bohatera Grabażowych tekstów za porte-parole ich autora, same piosenki zaś za swoisty wytrych poetycki wprowadzający w świat jego doznań psychicznych. Pozostaje zatem pytanie, kim jest tak pojmowany bohater utworów Grabowskiego, ów liryczny przewodnik po krainie własnych uczuć, emocji i przeżyć? Z pewnością wnikliwym badaczem rzeczywistości, spostrzegawczym kronikarzem dni i nastrojów, wyposażonym w nieprzeciętny talent do obserwacji społecznej autorem jedynej w swoim rodzaju piosenkowej publicystyki, poprzez którą nieustannie wadzi się z otaczającym go fałszem i podłością. To również zjadliwy i nad wyraz inteligentny kpiarz, rozdzielający w swych kąśliwych tekstach kuksańce wszechobecnej obłudzie i hipokryzji, utyskujący na ludzką małość oraz głupotę. To autoironiczny psycholog, którego poetyckie eksploracje służą duchowej penetracji samego siebie. To znakomity portrecista złamanych biografii i poharatanych serc, a wreszcie wrażliwy na tajemnicę kobiecości mężczyzna, którego piosenki powstałe w wyniku owej fascynacji, można by nazwać swoistymi notatkami ze znajomości. Ale bohater tekstów Pidżamy Porno to przede wszystkim człowiek z krwi i kości. Ktoś jak najbardziej realny, ktoś, kto żyje obok nas - w naszym tu i teraz. Doprecyzowaniu sylwetki podmiotu mówiącego w utworach Grabaża, towarzyszy bowiem dookreślenie rodzimej mu przestrzeni. Okazuje się więc, że scenerią piosenkowych perypetii punkrockowego buntownika jest miasto. I to nie miasto byle jakie, anonimowe, lecz konkretne, nazwane swoim imieniem. Bo wielkomiejski pejzaż wyłaniający się raz po raz z tekstów Grabowskiego, jest przecież krajobrazem Poznania, z właściwą mu specyfiką oraz hermetycznością, z jego cieszącymi się złą sławą dzielnicami, irracjonalnym nadmiarem taksówek, mafijnymi porachunkami. Zarazem jednak przemierzane przez bohatera ulice nie są ulicami każdego poznaniaka, tak jak ich piosenkowy wizerunek nie jest bezosobowy i nijaki. Bo miasto z tekstów Pidżamy Porno to miasto intymne, sekretne, takie, jakim widzi je Grabaż. To jego Poznań własny, osobny - Poznań fragmentaryczny, ukazany w tym wycinku, który znaczy dlań najwięcej. Jak w tej poetyckiej impresji, złożonej z widoków, nastrojów i skojarzeń towarzyszących Grabowskiemu w jego drodze z pracy do domu:

Ezoteryczny Poznań po godzinach szczytu
Cichy skwer
A pod latarniami spacerują dziwni goście
Nic nie noszą pod płaszczami
Z dziurawymi sumieniami goście marzą o atrakcjach
Taryfy stoją wszędzie
Tania błyskawiczna miłość
Na ruskich rejestracjach

Spokojnie to tylko
Ezoteryczny Poznań
Miastem rządzi mafia
Przy placu obok dwóch krzyży
Pędzą szemrane auta
Jest tu kilka takich miejsc
Gdzie nie warto się pałętać
I kilka takich miejsc
By zapomnieć i pamiętać
Ezoteryczny Poznań
Miastem rządzi mafia
Przy placu obok dwóch krzyży
Pędzą szemrane auta
AUTA!!!

Ezoteryczny Poznań
Na Wildzie mieszka szatan
Czarna magia
Wolno zapalają się neony
Już po godzinach szczytu
Wracam z radia, jestem lekko uwalony
Oczy mi się rozjeżdżają
Nie zgadzają mi się strony

Gołębie wydziobują okruchy dobrobytu
Między krzesłem a podłogą wszystko po staremu
Nieznośna lekkość butów47

Podobny wizerunek miasta okazuje się jednak w tekstach Grabowskiego raczej wyjątkiem. Zazwyczaj bowiem, pozbawiony wyraźnej w przytoczonym powyżej utworze nuty przekornej sympatii, rysuje się on zdecydowanie bardziej ponuro i groźnie. W piosence zatytułowanej "Film o końcu świata" metropolitalna przestrzeń ukazana została jako obszar zdominowany przez zdehumanizowaną cywilizację przemysłową ("Z fabryk nieprzytomna wychodzi trzecia zmiana"48), kraina wszechobecnej nędzy oraz upodlenia ("Za mną, przede mną rumuńskie klimaty"49). Kiedy indziej bywa to portret miejsca, w którym bieda sąsiaduje z bogactwem, a slumsy i skwery pełne prostytutek z bankami, miejsca, gdzie, jak śpiewa artysta: "Nocą kochankowie uczą się miłości w bramach / Przed nocnym wolno płynie czas ferajnie"50. I taki właśnie obraz wielkomiejskich aglomeracji odnajdujemy najczęściej w tekstach Pidżamy, przedstawiających je jako straszliwe miasta-potwory, szare i smutne, pełne anonimowych, betonowych bloków oraz tłocznych ulic - ułomne, kalekie twory: "Ulice w skowycie / Krew sączy się z ust do ust / Opuchnięte, chore miasto / Trzyma się za brzuch"51. Makabryczna rzeczywistość ogromnych metropolii przerażająca jest tym bardziej, że niemożliwa do oswojenia, rozumowego pojęcia i poznania. Zmienna, ruchliwa i jakby nierealna, jawi się pojedynczemu człowiekowi jako senny koszmar, w którym nie sposób odnaleźć czy ustalić żadnych trwałych, wymiernych wartości: "W oddali majaczą fabryczne kominy / Snują wizje narkotyczne / Milcząc przybierają kształty falliczne / Krok po kroku tracę punkty odniesienia"52. Odurzenie tempem mijających chwil, przytłoczenie ciasnotą wielomilionowego miasta-molocha i wynikającym zeń brakiem koniecznej przestrzeni życiowej, wywołuje w bohaterze poczucie osaczenia, duszności: "I czuję jak niewidzialna pętla / Zaciska moją szyję / Ledwie trzymam się powierzchni / Ja jestem tylko pyłem"53. Jego zagubienie potęguje fakt, że otaczającą go rzeczywistością, zniekształconą i zdeformowaną niczym groteskowy wytwór chorego umysłu, rządzą nieprzewidywalne prawa absurdu. "Jest wysokie bezrobocie / Niskie są wieżowce"54 - śpiewa Grabaż i ów gorzko-kpiący komentarz znakomicie ilustruje realia owego świata na opak. Świata, który naprawdę oszalał, bo - jak się okazuje - zawodzą już stare prawdy i odwieczne normy, trywializują się autorytety. A ludzie, odrętwiali i apatyczni, wyprani z wszelkich namiętności, wegetują w nim, niczym mieszkańcy kolosalnego domu wariatów:

Zdrapując tynk ze ścian
Rwiecie włosy z otępiałych czaszek
Propagandowy święty Jan prowadzi was
Trwa apel poległych
Do snu układa cię
Powszechna czysta wyborowa
Ten szpital musi spać
Ty musisz spać
[...]55

Możliwość upodobnienia się do owej masy, zatracenia swojej indywidualności w gigantycznym tłumie niemal identycznych istnień, wywołuje w bohaterze poczucie własnej znikomości: "Jestem tylko pyłem / W milionowym mieście / Mam powszednią, pospolitą twarz / Jestem tłem [...]"56. Wspomniana perspektywa wydaje się buntownikowi tragiczna tym bardziej, że społeczeństwo postrzega on jako bezwolną gromadę ludzi pogrążonych w chocholim śnie, ludzi o wygarbowanych umysłach i zminimalizowanych pragnieniach, którym obcy jest jakikolwiek przejaw niepokorności myśli czy działania i którzy - nie zdolni do samostanowienia o własnym życiu - zaprzepaszczają w efekcie swą egzystencjalną wolność. "W tłumie tracisz swoją twarz / Powoli stając się częścią tła"57 - brzmi gorzka konstatacja twórcy. Co gorsza, owa zacofana, bierna, nieświadoma niczego masa okazuje się być niezwykle podatna na różnego rodzaju manipulatorskie zabiegi, pozwalając z niesłychaną łatwością i całkowitym brakiem oporu sterować swoimi zachowaniami, co w rezultacie nierzadko prowadzi do jej przeobrażenia się w niszczycielską, fanatycznie zaślepioną siłę: "Nawiedzone stado jest jak lunatyczny ogień"58. Tę surową diagnozę zbiorowej psychiki ludzkiej uzupełniają analogiczne sądy o kondycji pojedynczego człowieka, który - w opinii bohatera - okazuje się być człowiekiem wydrążonym, automatem, maszyną zaledwie. Ironizuje artysta: "Jeden ton podaje trąba / Wszyscy śpiewają to razem"59. Bo przecież stając się elementem tłumu tracimy jednocześnie swoją wrażliwość. Wypierając własną indywidualność oraz nasz prywatny kodeks moralny, zagłuszamy sumienie, a wyćwiczone w ten sposób znieczulenie i obojętność przenosimy bezwiednie na wszystkie płaszczyzny egzystencji: "Strzały na naszym podwórku nie dziwią nikogo / Nieruchomo tkwią w oknach firanki"60. Tymczasem według zbuntowanego bohatera kontrkultury neutralność etyczna nie istnieje, a bierny, pasywny stosunek wobec moralnego dekalogu jednoznaczny jest z jego zanegowaniem czy unieważnieniem. Jak w tej, utrzymanej w ramach poetyki reportażu, niezwykle przejmującej piosence:

W przejściu podziemnym niecodzienne zbiegowisko
Siedział chory na AIDS obok wystawowych okien
Twoja mama powiedziała: nie spoglądaj tam córko
Życie bywa jak sen - wyminiemy go bokiem
[...]
AIDS i każda inna zaraza
Która pleni się w pobliżu naszych grządek
Nie ma i nie znajdzie tutaj miejsca
Jak wszystko, co niszczy nam spokój - burzy nasz porządek
[...]
Nie damy zniszczyć nic, co wypociliśmy w trudzie
Nie chcemy ich i już - bo to nie są ludzie
[...]61

Zupełnie odmienny, lecz równie wstrząsający (auto)portret człowieczego zobojętnienia przynosi utwór "Koka Koka":

Całkiem spokojnie jem kolację
Wieczerza tłusta
Czuję błogie bezpieczeństwo
Zadowolenie w ustach

Mój telewizor gra non stop
Mój telewizor gra non stop
Bomba trafiła w środek tłumu
Bomba trafiła w środek tłumu
Nawet nie ma już co zbierać
Nawet nie ma już co zbierać
Pokazuje to kamera
Pokazuje to kamera
Całkiem spokojnie jem kolację
Wcale nie chce mi się rzygać
Wcale nie chce mi się rzygać
[...]

Spytany o inspiracje, obok historii dosłownie opisanej w piosence, opowiada jeszcze artysta: "Była taka akcja w radiu - robiliśmy kwestę na Sarajewo. Ktoś wpadł na pomysł, żeby dziennikarze, jako osoby popularne, wyszli na ulice i zbierali pieniądze. Dla nas było to czymś tak naturalnym, jak potrzeba jedzenia, picia, wydalania i spania. A reakcje ludzi, których zaczepialiśmy były przerażające i mocno mną wtedy wstrząsnęły"62. Nierozwikłany pozostaje jeszcze zarysowany w cytowanym utworze problem zależności wiążących środki masowego przekazu ze społeczeństwem, ich wzajemnych na siebie wpływów oraz oddziaływań. Bo zwykło się przecież uznawać, że to media zabijają naszą wrażliwość, zdolność empatii i współodczuwania, tymczasem Grabowski mówi: "W tej kwestii tak naprawdę ważne jest, że to właśnie ludzie mają taki, a nie inny stan świadomości. A media, starając się przekazywać pewne informacje, dopasowują się po prostu do mentalności swoich odbiorców. To raczej świadomość społeczna wymusza rodzaj i jakość mediów, to społeczne oczekiwania generują ich poziom, a nie na odwrót"63. U źródeł nie najlepszego samopoczucia bohatera Grabażowych piosenek należałoby więc postawić świadomość kryzysu wartości. Z niego zaś wyłania się imperatyw walki o zachowanie, czy raczej przywrócenie ludziom ich człowieczeństwa. Teksty lidera Pidżamu Porno niezwykle często wyrastają bowiem z chęci przezwyciężenia wszechobecnej inercji i pasywności, są świadectwem (oraz tworem) walki, jaką toczy twórca o własną i cudzą świadomość bytową, wyrazem dążenia do uaktywnienia w ludziach ich potencjału intelektualnego, uruchomienia myśli i emocji. A zatem cel, jaki stawia przed sobą bohater, to przywrócić światu jego utraconą godność, a wraz ze światem - ocalić jego mieszkańców. Dlatego, kiedy wybiera buntownik izolację i osamotnienie, kiedy dokonuje aktu odsunięcia się, wycofania z ciasnego mikrokosmosu mieszczańskich norm i praw, zaznaczając swą wobec tłumu odrębność i osobność - nie jest to równoznaczne z postawą narcystyczną, ani tym bardziej nie oznacza próby dezercji z kręgu społecznej wspólnoty, lekceważącego odcięcia się odeń. Bohater z wyżyn własnej odmienności działa bowiem na rzecz społeczeństwa i w jego imię, pośrednio zaś również w interesie własnym. Bo przecież marzy on o zakorzenieniu we wspólnocie, ale wspólnocie ludzi świadomych własnego człowieczeństwa, własnych obowiązków i możliwości. Jego ambicją oraz pragnieniem najpierwszym jest więc współtworzyć społeczeństwo nowe, a nie być tworzonym przez istniejące. Tymczasem jednak buntownik jest sam, a jeśli czasem stoi u jego boku współtowarzysz w poszukiwaniach własnej czy ogólnoludzkiej autonomii, ktoś, kto myśli podobnie i podobnie patrzy na świat, to nijak nie zmienia to ich statusu egzystencjalnych outsiderów, a wyizolowanie w pojedynkę przekształca po prostu w odosobnienie we dwoje: "Samotny pasażer to ja / Ty jesteś moją samotną pasażerką"64 - śpiewa artysta. Kiedy zaś owa grupa rebeliantów pęcznieje, rozszerza się i rozrasta, to wciąż funkcjonuje jako pewna suma autonomicznych "ja", zachowujących swoją tożsamość oraz jednorazowość. I ten właśnie czynnik stawia duchową wspólnotę kontestatorów w silnej opozycji do zbiorowości "onych". Oni natomiast stanowią uosobienie wszystkiego, przeciwko czemu walczy Pidżamowy bohater. Albowiem oni to zdehumanizowana policja, szkoła, administracja, przedstawiciele władz państwowych i kościelnych. Oni - to skostnienie, zobojętnienie oraz bierność, to konformizm, fałsz, obłuda i zinstytucjonalizowana przemoc wreszcie. A my? My to młodzi i zaangażowani. To te nieliczne szalone i czyste dusze, zawsze na bakier z obowiązującą etykietą społeczną, dusze pełne energii, entuzjazmu i zapału, by zmieniać świat: "Masz tak jak ja w tylu miejscach poklejone serce / Aksamit i Dynamit / Marchef w Butonierce / Nasze serca mylą ich radary"65. Między nami a nimi toczy się nieustanna walka, ciągła próba sił (bo przecież: "Albo ktoś z nas / Albo ktoś od nich"66 - jak enigmatycznie stwierdza bohater), w której stawką jest człowiecza godność, niezawisłość i prawość. A jedyną bronią, jaką dysponuje buntownik, jest ostrze słowa. Słowa, które swą bezlitosną, agresywną brutalnością obudzić ma w ludziach sumienie, wyrwać z marazmu oraz uśpienia, a w rezultacie pomóc im dostrzec całe otaczające ich zło, zmuszając do stawienia czoła prawdzie, że społeczne patologie i bolączki nie są wymysłem socjologów, a dramaty narkotykowych uzależnień, alkoholizmu, korupcji czy ulicznego terroru rozgrywają się tuż obok. Bo wypracowany w ten sposób moralny czy egzystencjalny niepokój, prawdziwa osobliwość w dzisiejszym świecie znieczulonych, to pierwszy krok w stronę zrozumienia, że wszyscy jesteśmy współodpowiedzialni za jego kształt:

[...]
To jest nasz czas
Tu są nasze historie
W każdym z nas
Płonie krzyż
Płonie ogień
[...]
[...] jesteśmy lawą
Jesteśmy żywą rtęcią
[...]67

Okazuje się więc, że - silni własną wrażliwością i niepowtarzalnością, wyposażeni w moralne receptory - możemy, niczym boscy demiurgowie, kreować alternatywną dla istniejącej, idealną rzeczywistość. Rzeczywistość, która przyśniła się Grabażowemu bohaterowi: "Tam nikt nie śpiewał o morderstwach / Nikt nie mówił o oszustwach / Nikt nie kaleczył rąk o druty / Nikt nie składał zeznań"68.



komentarze

Copyright © 2008-2010 EPrace oraz autorzy prac.